To był ładny dzień tylko nie było widać bo mgła zasłaniała. Dzisiaj nie rozwiała się jak w poprzednie dni. Ponieważ mieliśmy załatwić bardzo ważną sprawę wróciłam wcześniej i odebrałam Bzyka. Bzyk woli dni z wuefem bo chciałby codziennie chodzić w dresie.
Wczoraj wypatrzyliśmy ogłoszenie. Niestety telefon cztery godziny po zamieszczeniu ogłoszenia to stanowczo za późno. Nawet udał nam się umówić na oglądanie ale kiedy chwilę przed umówioną godziną chcieliśmy dopytać o szczegóły adresu okazało się, że dom został już wynajęty :(. Pięć pokoi w bardzo rozsądnej cenie.
Taki był ładny:
Nic to może się jeszcze coś trafi.
Dzisiaj, dla odmiany, dzieciaki popołudniu szalały w skateparku. Piątek to dzień bez homeworka więc mieli cae popołudnie dla siebie.
Jakoś tak się utarło, że w piątek zawsze jemy rybę (taka pozostałość z dzieciństwa). Bynajmniej nie dlatego, że pościmy. Na kolację M. zafundował nam prawdziwe hamburgery z najlepszej irlandzkiej wołowiny. Dla Bestii oczywiście bez warzyw, dla Bzyka tylko z ogórkiem a Brzdąc stwierdził, że on nie lubi w ogóle. Mnie natomiast smakowały tak bardzo, że zjadłam dwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz