sobota, 20 lutego 2016

Twórczo

Brzdąc ma ostatnio specyficzny pomysł a kanapkę. Jako drugą wybiera tosta z nutellą. Musi być kwadratem a nie jak do tej pory trójkątem, pierwsza część jest ztostowana a druga nie O!.
Ja tam nadal wolę jaja na bekonie w wykonaniu M.


Brzdąc na początku w ogóle nie chciał mówić ani słuchać po angielsku. Od jakiegoś czasu na pytania zaczął odpowiadać No! zamiast nie, rzadziej yes. Lubił też angielskie cyfry, tymczasem dzisiaj rano na pytanie czy może mi oddać telefon odpowiedział jak zwykle "za chfilke", po czym po chwili "now you can do it" :D. Wyrabia się chłopak.


Po dwóch dniach w domu chłopcy trochę znudzeni, za oknem ulewa więc trzeba było jakoś urozmaicić czas. Zrobiliśmy domową ciastolinę. Jest fajniejsza od sklepowej bo się tak nie kruszy.

 Przy okazji tak sobie ślicznie "pokolorowałam" dłoń barwnikami. Pasuje do obrazu w tle ;)

Brzdąc ulepil "lobala z cułkami"


Potem dzielnie pomagał mi przy objedzie. Kiedy już pokroiliśmy warzywa poprosiłam, żeby wrzucił je na patelnię. Posłuchał, tyle że zrobił to razem z talerzem :)

W drugiej części dnia postanowiliśmy, że zamiast kartki przygotujemy Piotrkowi na jutro koszulkę urodzinową.
Z tyłu wpisywaliśmy życzenia.
Chłopcy zaprojektowali też własne koszulki.
Koszulka Bestii:


i Bzyczka:
 

Zrobiłam im też przy okazji koszulki dedykowane:

Zabawa była świetna więc na pewno jeszcze to kiedyś powtórzymy.




sobota, 13 lutego 2016

Popłynęliśmy

W końcu weekend! Można się wyspać dlatego trzeba wstać bladym świtem.
Rano chłopcy pojechali się zapisać na treningi hurlinga i futbolu gaelickiego. Bzyk bardzo podekscytowany bo w końcu też będzie coś trenował.
Jak tylko wrócili ruszyliśmy na wycieczkę. Dzisiaj plaża z przeprawą promem.

Brzdąc podekscytowany całą drogę opowiadał, że będzie pilotem statku. Za nic nie mógł sobie przyswoić kapitana ;). W Tarbert byliśmy 10 minut przez czasem.
Podróż trzeba oczywiście rozpocząć od przestudiowania mapy.


 Bilety można kupić na promie albo wcześniej online na ShannonFerry, zyskując 15% rabatu. Przejazd samochodu w obie strony w tej opcji to 23,8 euro.
Zaraz potem chłopcy postanowili rozpocząć zwiedzanie. Bzyk nie chciał podchodzić do barierek bo bał się, że mu cicho wpadnie do wody.
 
Najpierw odwiedziliśmy plażę miejską w Kilkee. Niestety nie było muszli. Można było za to poganiać po wodzie, rzucać kamieniami i zbudować zamek.




Potem postanowiliśmy przejść się na klify. Niestety się rozpadało więc poganialiśmy tylko po skalnej plaży
Tymczasem jutro Walentynki ;)
Obiad zjedliśmy w Kilruch.
 
W drodze powrotnej wiało więc zamiast wchodzić na górny pokład spędziliśmy podróż w kabinie.