czwartek, 12 listopada 2015

Wielkie cięcie

Niezmiennie od ostatniego strzyżenia dialog z Brzdącem wygląda następująco.
- Kochanie kiedy pójdziemy do fryzjera?
- Nigdy!!!
Nie to nie, w takim razie fryzjer a w zasadzie fryzjerka wpadła do nas.
Bestia odważny poszedł pierwszy, poprosił żeby to nie było zwykłe cięcie tylko chciałby mieć jakąś fryzurę. Najchętniej na piłkarza oczywiście. Potem lekko marudząc na kolanach taty usiadł Bzyk. Na końcu namawiany od pół godziny Brzdąc. Udało się! Siedział u mnie na kolanach ale tym razem obyło się bez dzikich wrzasków.
Marta jest genialna, na co zresztą ma papiery :D.
Oszołomiona sukcesem sama też postanowiłam się obciąć. A co!

2 komentarze: