poniedziałek, 29 czerwca 2015

Historia pewnego żeglarza

Chłopcy uwielbiają plac zabaw w parku. To obowiązkowy punkt dnia.


Przy okazji wizyt w Tralee bywamy na plaży, z której ładnie widać Fenit. Chłopcy postanowili, że dzisiaj wybiorą się właśnie tam i obejrzą miejscowość z bliska. To tu w roku 484 urodził się Święty Bernard Żeglarz. Marzył, że odkryje cudowną wyspę i udało mu się. Być może dotarł nawet do Ameryki ale nie ma na to żadnych dowodów. Kolumb nigdy tej wyspy nie odnalazł ale oznaczył ją na swoich mapach (Wyspa Świętego Bernarda).
Pomnik St. Brendan, The Navigator to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Fenit. Wskazuje drogę żeglarzom.
W każdym miejscu trzeba przetestować plac zabaw. Brzdącowi najbardziej podobał się pociąg
Niestety wiało więc chłopcy nie zabawili długo. Poganiali wokół pomnika i wrócili do domu.


niedziela, 28 czerwca 2015

Lato leśnych ludzi

Chłopcy wstali pełni zapału i gotowi na kolejną wycieczkę. Pogoda bardziej wiosenna niż letnia więc padło na góry. W Irlandii nie ma zbyt wielu lasów ale te, które widziałam są przepiękne. W związku z tym dzień rozpoczęliśmy od porządnego śniadania.
Zajęliśmy się przygotowaniami do wycieczki a potwory w tym czasie postanowiły podziękować naszym gospodarzom. Narysowali laurkę z napisem "Dziękujemy".
Dzisiejszy kierunek to Glanteenassig. Jak to w Irlandii już po drodze było niezwykle malowniczo. Chłopcy jak zwykle cieszyli się na widok owiec.
Na parkingu przy wjeździe zaopatrzyliśmy się w mapę.
Rozpoczęliśmy od spaceru nad Lough Slat. Przy parkingu zostaliśmy zaatakowani przez stado muszek. Najbardziej pogryzły Brząca, któremu bardzo spodobały się głazy i mimo ataku nie chciał z nich zleźć. Jak już zdecydował się iść z nami to koniecznie po kamieniach. Mały akrobata.
Potworki wypatrzyły piłkę na jeziorze i miejsce na ognisko. Najfajniejsze było wrzucanie kamieni o jeziora, co niekoniecznie podobało się samotnemu wędkarzowi.
Następne na liście Lough Caum. Jezioro obchodzi się dookoła po drewnianej kładce. Na parkingu chłopcy się rozmarudzili ale perspektywa pikniku zmotywowała ich do marszu.
Widoki zachwyciły nawet Potworki.

W końcu dotarliśmy do miejsca popasu. Wiało tak, że prawie nam głowy pourywało więc odpoczynek nie trwał  zbyt długo.
Niestety Brzdąc chciał być bardzo samodzielny. Nie było mowy o trzymaniu za rękę i ciągle podejrzliwie się obracał sprawdzając czy przypadkiem nie trzymam go za kaptur. Zwykle nie było problemu ale chwilami było naprawdę stromo. Musieliśmy używać podstępu, żeby go asekurować bo nie wystraszył się nawet po tym jak w pewnym momencie spadł z kładki (na szczęście w "bezpiecznym" miejscu).
Na finiszu oczywiście musieli się wspiąć na skałki. Każdy chciał być oczywiście samodzielny. Na szczęście w końcu pozwolili trochę sobie pomagać.
Poskakali trochę po pniach i pozytywnie zmęczeni dotarliśmy do parkingu.
Wracaliśmy trasą widokową. Niewiele brakowało a po jednym dniu wyczerpalibyśmy baterię w aparacie ;).





sobota, 27 czerwca 2015

Nad oceanem

Typowy sobotni poranek. Chłopcy przybiegli do naszego łóżka i zażądali bajki na komórce.

Niestety prognozy pogody się nie sprawdziły :(. Długo się zastanawialiśmy czy w ogóle jechać. W końcu postanowiliśmy spróbować z nadzieją, że kolejne dni będą ładniejsze.
Pojechaliśmy do Ballybunion. Pobyt według wypracowanego już schematu :). Najpierw plac zabaw.

Potem zeszliśmy na plażę. Chłopcom było trochę przykro, że nie mogą się kąpać. Zwłaszcza, że mimo pogody, wiele osób się pluskało.
Z  powodu przypływu największa, ulubiona jaskinia chłopców była niedostępna. Pozostały nam te mniejsze.
Postanowiliśmy przejść się do zamku, a ściślej do ściany, która po nim została:
Poganialiśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy do miejsca przeznaczenia. Po drodze tłumaczę chłopcom, że rodzice bliźniaczek zgodzili się nas przenocować ale mam nadzieję, że będą się grzecznie zachowywali. Kończąc swoje przemówienie powiedziałam:
- Żebyście czasem dziewczynkom nie roznieśli domu w drobny mak.
- Mamo przecież nie mamy tyle siły! - odpowiedział rezolutnie Bestia
- Kochanie to tylko przenośnia.
- A ja tylko żartowałem.
Mały spryciarz ;).
W Tralee moje młodsze przyszywane dziecko zaskoczyło nas fantastyczną kolacją. Dołączył do nas starszy przyszywany z żoną i Fifim w pakiecie. Grilowana karkówka była boska.
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i kompletnie wykończeni poszliśmy spać.






czwartek, 25 czerwca 2015

Zakończenie roku szkolnego

Chłopcy właśnie je zaczęli. Dla mnie zmienia się tylko tyle, że nie trzeba dziecka odbierać ze szkoły, ale cieszę się razem z nimi . 
Tymczasem mieliśmy dzisiaj fotograficznego pecha. M idąc do Bestii wziął aparat ale zapomniał baterii. W związku z tym nie mamy pamiątkowego zdjęcia z panią. Bestia jest nie pocieszony bo w przyszłym roku będzie nowa nauczycielka. To mi się tutaj akurat nie podoba. bestia przez chwilę był gotów znowu pójść do drugiej klasy, żeby się z nią tylko nie rozstawać. 



Popołudniu imprezka TLC. Tymczasem Bzyk, który w domu jeszcze się bardzo ekscytował i ubrał nawet swoje "szkolne" wdzianko, tuż przed wejściem się sfochował. 
Nie było mowy o założeniu stroju, zdjęciach, w ogóle nawet wejść przez chwilę nie chciał. Z grupą zdjęcie ma tylko takie: 

 
Po dłuuuugich namowach zgodził się założyć czapkę. Udało się zrobić tylko to: 
 
i natychmiast ją zdjął 
Na otarcie łez (moich oczywiście) przynajmniej z przyjaciółmi zapozował: 

 
To było przedszkole prowadzone metodą Montessori ale końcowy występ nie powalił kreatywnością - dzieci odśpiewały raptem dwie piosenki. W zeszłym roku, kiedy Bzyk kończył żłobek byliśmy zachwyceni, może gdybyśmy nie mieli porównania to po dzisiejszej imprezie nie zostałby nam taki lekki niesmak. 
Bestia w ogóle nie miał jakiegoś specjalnego zakończenia roku. Dzień prawie jak co dzień, nawet świadectw nie rozdawali (ocenę końcową dostaliśmy w poniedziałek pocztą). Tyle tylko, że dzisiaj wyjątkowo chłopcy mogli zabrać do szkoły telefony i tablety a na do widzenia wręczyli nauczycielce kwiaty i kartki. 
Co kraj to obyczaj... 

sobota, 20 czerwca 2015

Kinder party

Czas: godzina 15:00. Miejsce: Crazzy Cave.
W Crazzy Cave nie ma animacji. Dzieci szaleją same w sali zabaw a rola obsługi ogranicza się do podawania jedzenia i sprzątania. 
Pakiet urodzinowy zawiera: 
na ciepło: frytki, kiełbaski i nuggetsy
na zimno: żelki, popcorn i chrupki
zimne napoje bez ograniczeń,
dla rodziców kupon na dwie kawy lub herbaty.
Jubilat dostaje na pożegnanie prezent, pamiątkowe zdjęcie w ramce i darmową wejściówkę. Goście na koniec dostają jeszcze po torebce ze słodyczami.
Więcej informacji tutaj: Crazzy Cave

Bestia zdecydował się w końcu na torta lodowego. Bzyk zdeterminowany, musiał mieć Big Hero.
Na ostatnią chwilę uporaliśmy się z koszulkami i mogliśmy ruszać.
Pierwszych gości chłopcy przywitali już na parkingu. Potem zaczęły się szaleństwa w sali zabaw.

Dzieciaki do sali są zapraszane dopiero po dłuższej zabawie kiedy zostaje podane jedzenie. Nasze przyjęcie odbywało się w scenerii oceanicznej głębiny. Chłopcom natychmiast przypomniał się wyjazd do oceanarium. 
 Po wariactwach frytki, kurczaki i kiełbaski zniknęły błyskawicznie. Najedzone towarzystwo natychmiast ponownie wróciło do zabawy.
Potem tort. Ponieważ z wyłączeniem Bzyka i Brzdąca towarzystwo było anglojęzyczne, goście najpierw odśpiewali "Happy Birthday" a dopiero później było "Sto lat".
Zgrzane towarzystwo udało się na chwilę pogonić na zewnątrz. Zrobiło się po piątej i goście powoli zaczęli się rozchodzić.
Najwytrwalsi zostali aż do zamknięcia lokalu. Zresztą nawet wtedy integrowaliśmy się jeszcze chwilę na trawie przy parkingu.
Wszystkim gościom dziękujemy za świetną zabawę i fantastyczne prezenty :).
Pierwsze takie przyjęcie w Irlandii uważam za udane. Nie mam jeszcze za dużo do porównywania ale dzieciaki wracały do domu zadowolone a to najważniejsze.
Kolekcja kartek okolicznościowych znacznie się powiększyła:








wtorek, 16 czerwca 2015

Aktywnie

Bestia szybko uporał się z lekcjami i dzieciaki poszły testować prezenty na placu zabaw. Rower i rolki to nieodłączny element trzeciego już popołudnia. Bzyk chcąc dorównać starszemu bratu rozpoczął naukę jazdy na wrotkach. Tylko Brzdąc niepocieszony, że jemu jeszcze nie wolno.
bzyk pełen wrażeń po intensywnym dniu znowu zasnął dopiero po 23-ej. Najwyższa pora skasować jego popołudniowe drzemki. Trzymajcie kciuki.



poniedziałek, 15 czerwca 2015

4-te urodziny Bzyka

Bzyczku spełnienia wszystkich marzeń


***
Wprawdzie świętowaliśmy je już wczoraj ale przecież dzień urodziny nie może być ot taki zwyczajny ;).
O magicznej 0:55 oczywiście smacznie spał i dostał tylko urodzinowego buziaka.


Część rozrywkowa rozpoczęła się dopiero po południowej drzemce, kiedy wszyscy dotarli już do domu.
Najpierw był wymarzony prezent od rodziców i braci: "duży" rower.

 W tych okolicznościach Brzdąc otrzymał rower po starszym bracie. Tylko jeszcze nie bardzo sobie z nim potrafi poradzić.
Bestia niestrudzenie doskonali jazdę na rolkach
Nowymi środkami pojazdu chłopcy wybrali się na urodzinową pizzę. Drugim powodem tej atrakcji był doskonały wynik Bestii końcowego testu z matematyki.
Jeden tort był wczoraj, drugi będzie w sobotę ale przecież w dniu urodzin TRZEBA zdmuchnąć świeczkę.
Tym razem tort udawały mini muffiny.
Może nie zachwycają ale grunt, że Bzyczkowi się podobały :D.
Po dniu pełnym wrażeń Bzyk jeszcze wyprosił wspólne spanie z mamą. Jak urodziny to urodziny ;).