środa, 9 września 2015

Lecimy

W końcu upragnione wakacje. Rano dzieciaki zdążyły jeszcze pójść do szkoły.  Bzyczek czekał z niecierpliwością na ich powrót.

Potem w drogę.
Poganiali po lotnisku i polecieliśmy. 


Pod koniec lotu wisienka na torcie. Pilot zaprosił chłopców do kokpitu. Bzyk zatrzymał się w drzwiach ale Bestia dzielnie usiadł za sterami.
Do miasta dotarliśmy pociągiem, póóóóóóóóźno w nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz