zjedliśmy śniadanie i pojechałam przywitać się z Filipem.
Cudnie rozkoszny Maluch. Żeby nie męczyć mamy i maleństwa wizyta była niestety krótka.
Potworki nie pozostawiły mi wyboru i znowu pojechaliśmy do ich ukochanego Ballybunion.
Na deser oczywiście lody.
Po południu wesołe miasteczko. Okazało się Brzdąc jest pierwszym moim synem, który kocha karuzele. Po kilkunastu razach ściągnęłam go siłą. Drzeć się z rozpaczy przestał dopiero po 10 minutach jazdy samochodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz