sobota, 2 maja 2015

Dzień po

Nie mogliśmy się zebrać. Brzdąc z samego rana postanowił samodzielnie zrobić pożądki.


Tymczasem dobra babcia z dobrą ciotką zaproponowały, że w zamian za samochód zabiorą dzieciaki na wycieczkę. Mogliśmy się bezkarnie snuć przez resztę dnia, yupppi!

Pojechali do Parku Narodowego w Killarney. Na miejscu już wszystko pięknie kwitnie.


Iśka jak na prawdziwą damę przystało ubrała się stosownie do okoliczności.



Byly wspinaczki "wyokogórskie"


I takie po drzewach.



Zabawy na plaży.


I przeprawa przez gąszcz gałęzi.


W tak licznej gromadzie nie sposób się nudzić.


Potem jeszcz tylko wyprawa nad wodospad w bardzo malowniczych okolicznościach przyrody.


Po drodze Bestia jeszcze usiłował się bawić w pasterza.



Na kolację wrócili do nas. Świetnie się złożyło bo po komuni w lodówce się nie mieści.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz