Zachciało mu się w niedzielę pizzy. Jada tylko margharitę ale to i tak sukces bo jeszcze kilka miesięcy temu na pizzę w ogóle nie chciał patrzeć. Przy jego bardzo okrojonych upodobaniach kulinarnych, każda nowa potrawa w jego skromnym menu, wprawia nas w stan niemal euforycznej radości.
Sam zjadł na obiad całą. A, że w promocji nabyliśmy aż trzy na kolację znowu była pizza.
Brzdąc zjadł dwa kawałki ale w zasadzie miał ochotę na frytki. Czego się nie robi dla ukochanych dzieci - były i frytki.
Tymczasem ja i M. tradycyjnie po steku z Hereforda. Jak szaleć to szaleć.
Dzień jak codzień. Obowiązkowo x-box, trampolina, pociągi lego city, Psi patrol i spacer (kolejność przypadkowa).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz