To nie będzie notka o filmie z 1999 roku, tylko o Zamku Matrix w Rathkeale. Czyli wycieczka z cyklu "cudze chwalicie...". Castle Matrix or Mattrass.
Jakiś czas temu, jadąc N21 wypatrzyłam go kątem oka. Dzisiaj postanowiliśmy go zeksplorować.
Taki był ładny w 2008 roku.
Jednak zanim się tam wybraliśmy, rozpoczęliśmy dzień od weekendowych rytuałów czyli przytulanek w łóżku i jajka na bekonie.
Na szczęście tym razem Brzdąc odpuścił mi jedzenie płatków z mlekiem, zamiast tego obraził się na bluzy i żadnej nie chciał założyć.
Zbieraliśmy się długo ale w końcu udało się wyjść z domu. Po drodze zaopatrzyliśmy jeszcze Brzdąca w nowe kalosze. Dla Bestii niestety znowu nie było rozmiaru :(. Zanim dotarliśmy na miejsce Brzdąc zasnął.
Zamek znaleźć nie łatwo bo brak jakichkolwiek oznakowań i jest ukryty w chaszczach. Na szczęście jakoś się udało dotrzeć do właściwej drog.
M. został z najmniejszym w samochodzie a my ruszyliśmy na podbój w błocie po kolana.
Zamek znajduje się niemal przy N21. Zobaczyliśmy go tuż za zakrętem.
Odrobinę mroczny, tajemniczy i z klimatem.
W internecie znalazłam niewiele. Zbudowany w XV wieku przez Fitzgeraldsów. W 1487 James, dziewiąty hrabia Desmond, pan na zamku, został zamordowany przez swoją służbę. Podobno nie był lubiany, podobno miał w tym udział jego brat.
W 1960 roku zamek kupił Amerykanin Sean O'Driscoll, żołnierz Air Force w trakcie drugiej wojny światowej. Posiiadłość została wyremontowana i właściciele przyjmowali turystów.
Niestety teraz znowu jest w ruinie.
Chłopcy odważnie zaglądali w każdy zakamarek.
Była też studnia (prawie jak w Kazimierzu ;)) ale jakoś nie pomyśleliśmy, żeby wrzucić do niej monety
Na balkon też wleźliśmy, chociaż przez chwilę zastanawiałam się czy nie runie. Podobno z zamku widać rzekę Shannon i góry Clare i Tipperary, tyle tylko,że chyba nie z pierwszego piętra albo nam krzaki zasłaniały ;).
Obok zamku są budynki gospodarcze (młyn???).
W jednym z pomieszczeń znaleźliśmy dwa psy. Nie wiem czy ktoś o nie dba, więc na wszelki wypadek wracając z placu zabaw podrzuciłam im puszki z karmą.
Po powrocie do domu chciałam się dowiedzieć jak najwięcej o tym miejscu. Byłam ciekawa dlaczego jest taki opuszczony. Poza ogólnikami o których pisałam wyżej znalazłam jeszcze taką stronę:
Castle Matrix
Wygląda na to, że stan zamku jest efektem rodzinnej tragedii. Smutne. Mam nadzieję, że jeśli to psy pani Elizabeth to pamięta, żeby je karmić.
Zamek jest uroczy ale jak to zwykle w opuszczonych miejscach wala się tam masa śmieci, łącznie z wrakiem samochodu. Szkoda :(.
Przy okazji wizyty w Rathkeale zajrzeliśmy na plac zabaw.
Po powrocie do domu Brzdąc testował nowe kalosze.
Wieczorem M. miał racuchowy debiut (bo naleśniki już w tym tygodniu były). Wyszło mu świetnie i chłopcom smakowało. Po kolacji przywiozłam sobie wiosnę do domu.
Jeszcze na trochę taka musi wystarczyć.