Ja tam nadal wolę jaja na bekonie w wykonaniu M.
Brzdąc na początku w ogóle nie chciał mówić ani słuchać po angielsku. Od jakiegoś czasu na pytania zaczął odpowiadać No! zamiast nie, rzadziej yes. Lubił też angielskie cyfry, tymczasem dzisiaj rano na pytanie czy może mi oddać telefon odpowiedział jak zwykle "za chfilke", po czym po chwili "now you can do it" :D. Wyrabia się chłopak.
Po dwóch dniach w domu chłopcy trochę znudzeni, za oknem ulewa więc trzeba było jakoś urozmaicić czas. Zrobiliśmy domową ciastolinę. Jest fajniejsza od sklepowej bo się tak nie kruszy.
Przy okazji tak sobie ślicznie "pokolorowałam" dłoń barwnikami. Pasuje do obrazu w tle ;)
Brzdąc ulepil "lobala z cułkami"
Potem dzielnie pomagał mi przy objedzie. Kiedy już pokroiliśmy warzywa poprosiłam, żeby wrzucił je na patelnię. Posłuchał, tyle że zrobił to razem z talerzem :)
W drugiej części dnia postanowiliśmy, że zamiast kartki przygotujemy Piotrkowi na jutro koszulkę urodzinową.
Z tyłu wpisywaliśmy życzenia.
Chłopcy zaprojektowali też własne koszulki.
Koszulka Bestii:
i Bzyczka:
Zrobiłam im też przy okazji koszulki dedykowane:
Zabawa była świetna więc na pewno jeszcze to kiedyś powtórzymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz